bursztynowa kula
zawieszona wyżej niż korony drzew
pszeniczne kłosy
wystarczy zadrzeć głowę
a niebo pełne złotawych promieni
rozleje światło
na płótnie ziemi
w ciepłych barwach lata
chropowatej korze wierzby
w szumie dojrzewającego zboża
odnajdę spokój
jak zebrać wszystkie pocałunki
by jak barwne motyle
delikatnie
spadły na usta
ledwie muśnięte powieki
przymknąć na moment
zatopić się w morzu chwil
ogrzać w ich pięknie
nim zniknie o nich pamięć
ocalić od nietrwałości
zapisując w sercu
nieścieralnym atramentem
Ulotna jesteś chwilo
jak kamfora się rozpływasz
piękno twoje przemija
trwasz chwilo
i znikasz
zbyt szybko
zachowam cię w sercu
w nadziei, że może nie całkiem
przeminiesz…
twojej
ukryty cały mój świat
zminiaturyzowany
zdeformowany
pofałdowany
zakorzenioną w sercu
nadzieją
na jedno odwzajemnione
spojrzenie
ale ty
(nie) miłość
masz w sercu ze szkła
w spojrzeniu chłód
na obcej ścieżce
spotykam tylko twoje blade policzki
deszcz co na nich zasnął
podcina mi żyły
Cisza
jak dym z komina
przecina szare niebo
i przymknięte powieki poranka
układa w drżące krople rosy
na barkach świtu
kołysze żółtymi liśćmi
czas
przez palce ucieka
zbyt szybko by go zatrzymać
o oddech
westchnienie
uderzenie serca w rytm kroków
ocalić tę chwilę
tę ciszę
na moment
choćby na jeden uśmiech
złamanego serca
jak dym przecina szare niebo
zniknę
zostanie tylko cisza
Autor: Marianna, zdj. pixabay.com
e-blogi.pl [Załóż blog!] ![]() |