Unoszę się nad ziemią
lekka jak piórko
moje ciało faluje
włosy targa letni watr
z obłokami igram wesoło
wolna od trosk i od łez
śmiech mój rozbrzmiewa pod niebo
gdy na miękkim obłoku przysiadam
zamykam oczy
odpływam
jest mi tak błogo
tak ciepło
czy więcej do szczęścia mi trzeba?
chyba nie...
marzenie się spełniło
mam skrzydła
jestem aniołem
śnię
proszę, nie budźcie mnie
,,Koniec wiosny w Lanckoronie” Agnieszka Błotnicka, powieść obyczajowa, wyd. Nasza Księgarnia 2011, str, 245
,,Mężczyźni uwielbiają poręczne kobiety. Poręczne i wygodne jak neseserki – można się z nimi gładko wcisnąć do zapchanego wagonu metra, można pomajtać nimi od niechcenia, pogładzić ich lśniącą skórę i otoczyć je jednym ruchem ręki. Jest oczywiste, że nikt nie chciałby pchać się przez życie z wielką, pękatą walizką” - fragment książki.
Magda nigdy by nie pomyślała, że zgodzi się z podobnym stwierdzeniem. Może miała tu i ówdzie mały nadmiar, ale lubiła siebie i swoją bujną figurę. A, co najważniejsze ów nadmiar lubił również on – jej idealny mężczyzna. Pewnego dnia jednak wszystko się posypało i Magda uznała, że nie ma wyjścia - musi wymienić garderobę na mniejszą, a ukochane przysmaki zastąpić zieleniną. Postanowiła więc wyjechać do malowniczo położonego miasteczka, by podjąć walkę ze zbędnymi kilogramami. Uzbrojona w sterty poradników o dietach, z zaplanowanym zestawem ćwiczeń, zdeterminowana by po powrocie wbić się w seksowny kostium kąpielowy, czuła, że cel jest na wyciągnięcie ręki. Nieprzewidziany wypadek jednak wszystko skomplikował...
Zabawna, pełna ciepła opowieść o uczuciach, odważnych zmianach i urokach jedzenia. Lektura powieści wywołała uśmiech na mojej twarzy. Czytałam z przyjemnością, co można przypisać lekkiemu stylowi autorki oraz niebanalnej głównej bohaterce. Magda jest zabawna, momentami nieco kąśliwa i cyniczna, ale da się ją lubić. Świat przedstawiony jej oczami, zwłaszcza ten dotyczący odchudzania rozśmiesza do łez. Główny wątek – czyli wyjazd do Lanckorony i zmagania naszej bohaterki ze zbędnymi kilogramami, jest przeplatany opisem zdarzeń, które miały miejsce przed wyjazdem i doprowadziły do rozstania z Filipem. Co takiego się stało, że Filip postanowił odejść do Magdy? Wspólny wyjazd do Konstancina? A może nadprogramowe kilogramy Magdy i jej kompleksy? Tego dowiemy się już z samej książki. Narracja pierwszoosobowa sprawia, że mamy wrażenie jakbyśmy czytali pamiętnik głównej bohaterki, opisuje ona w nim swoje wzloty i upadki podczas walki z kilogramami, żmudne ćwiczenia i niechęć do diet. Za to Spacer po miasteczku kończy się pechowo dla Magdy, skręca boleśnie kostkę. No i wszystkie plany związane z odchudzaniem biorą w łeb. No bo jak można ćwiczyć z opuchniętą nogą, gdy najmniejszy ruch powoduje ból? Zostaje więc dieta i czytanie poradników o odchudzaniu. W międzyczasie Magda nawiązuje lanckorońskie znajomości - miła gospodyni pensjonatu przygotowuje jej zdrowe, niskokaloryczne posiłki, sympatyczny starszy pan, który gości w pensjonacie prowadzi z nią długie, podnoszące na duchu rozmowy. Mieszkańcy miasteczka odnoszą się do niej przyjaźnie, jest też pewien interesujący mężczyzna, który jest takim dobrym duchem Magdy. Przewodnikiem. Po dwóch tygodniach nasza bohaterka wraca odmieniona, lżejsza o kilka kilo, bardziej pewna siebie. Czuje się atrakcyjna i inni to zauważają, już nie chodzi zgarbiona ze wzrokiem wbitym w ziemię. Mężczyźni zwracają na nią uwagę, prawią komplementy. A Filip nadal milczy, aż pewnego dnia spotykają się przypadkiem w księgarni. Idą na kawę i wtedy udaje im się porozmawiać. Czy ta rozmowa wszystko wyjaśni między nimi? Czy wrócą do siebie? A może ich drogi na dobre się rozejdą? Cóż, powiem tak, książka ogólnie nie jest zła. Nie podobało mi się jednak zakończenie. Jak dla mnie jest ono całkowicie bez sensu i tak naprawdę niczego nie wyjaśnia. Ale może to tylko moje odczucie? Mimo wszystko uważam, że warto przeczytać ,,Koniec wiosny w Lanckoronie” - dobry relaks zapewniony ;) I duża dawka humoru okraszona opisami przepysznego jedzenia. Zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję i jak zawsze życzę przyjemnej lektury.
,,Córka czarownic" Dorota Terakowska, literatura dziecięca, wyd. Wydawnictwo Literackie 1993, str. 359
W lesie, z dala od ludzi, pod mądrą opieką czarownic dorasta złotowłosa dziewczynka. Choć pochłania magiczne księgi, uczy się czytać w myślach i rozmawiać z gwiazdami, nie przypuszcza nawet, jaki cel ma jej nauka i pełna niebezpieczeństw wędrówka po czterech stronach Wielkiego Królestwa. Przed wiekami jej kraj najechali okrutni barbarzyńcy. Według słów tajemniczej Pieśni, teraz po siedmiuset siedemdziesięciu latach zbliża się koniec ich panowania. Czy na tronie zasiądzie wreszcie sprawiedliwy władca. Czy Luelle dorośnie, by spełnić przeznaczenie? Po ziemiach niegdysiejszego Wielkiego Królestwa Wędruje Dziecko razem ze Starą Kobietą. Dziewczynka nie zna swoich rodziców, nie zna swojego imienia. Kraj, niegdyś potężny i wspaniały, zamieszkiwany przez szczęśliwych ludzi, dziś – podbity przez Najeźdźców jest mniej niż cieniem dawnej chwały. Ludzie głodują, są zastraszeni, ale nie pokonani, w ich dumnych duszach, pomimo setek lat zniewolenia, wciąż drzemie nadzieja i upór. Przy tej nadziei utrzymuje ich Pieśń Jedyna, wieszcząca kres niewoli i głosząca powrót dawnych, wspaniałych dni. Lata mijają, dzień oznaczony w pieśni się zbliża. Dziecko przemienia się w Dziewczynkę, ta zaś w Panienkę, zaś ta w Dziewczynę, poznaje tajemnice świata ludzi i magii, uczy się rozmawiać z gwiazdami i kochać Matkę Naturę, nabiera mądrości i umiejętności, pod okiem kolejnych Opiekunek. W międzyczasie, ścigana musi stawiać czoła Najeźdźcy i obserwuje w jakim upodleniu żyją, niegdyś szczęśliwi, ludzie. Wciąż nie zna swego imienia i nie wie jakie jest jej przeznaczenie. Świadomość tego przeznaczenia, zresztą nie jest istotna, musi przede wszystkim pracować nad sobą, aby odmienić los Krainy. "Córka Czarownic" to pierwsza książka Doroty Terakowskiej, którą przeczytałam i musze przyznać, że mnie zachwyciła. To fantastyczna baśń, bardzo mądra, zawierająca ponadczasowe prawdy o życiu, o ludziach, o tym co jest ważne i jak istotne jest odkrycie sensu życia. Książka o dojrzewaniu do władzy i o jej charakterze. O miłości, oddaniu i wychowaniu. Polecam ją każdemu, przede wszystkim dlatego, że można w niej odnaleźć siebie.
Recenzja książki ,,Kieszeń pełna żyta" Agathy Christie, powieść kryminalna, wyd. Dolnośląskie 2001, str. 229
Inspektor Neele od początku był pewien, że nagła śmierć właściciela Domku pod Cisami, pana Fortesque, nie była przypadkowa. Denat zmarł wprawdzie w szpitalu, nie mogło być jednak wątpliwości, iż wcześniej został otruty. Potwierdza to sekcja zwłok, wykazując ponadto, że jako trucizny użyto toksyny występującej w… jagodach cisa! Krąg osób podejrzanych wydaje się wąski, mimo to śledztwo rozwija się opornie – o dowody niełatwo, krewni z arystokratyczną powściągliwością wtajemniczają detektywa w swoje sprawy, za to możliwych motywów zbrodni i mylnych tropów nie brakuje. Czy jednym z nich jest znaleziona w kieszeni ofiary garść żyta? Tym razem nie ma dużo panny Marple, ale jej obecność i umysłowość są w śledztwie nieodzowne i tylko dzięki niej udaje się schwytać mordercę. Panna Marple ma naprawdę przedziwny umysł i prawdziwą przyjemnością jest śledzenie toku jej rozumowania, konfrontacji jej pomysłów z policjantem prowadzącym sprawę. Swoją drogą, sam policjant, Neele, jest bardzo interesującym człowiekiem i dzięki niemu nie brakowało mi tak bardzo Marple w początkach śledztwa. Najbardziej podobało mi się nawiązanie do dziecinnego wierszyka i tajemnica martwych kosów znalezionych w pasztecie... - była w tym jakaś przewrotność, która dodawała wszystkiemu grozy - prawie mnie zmyliły, ale nie do końca. Krótko o samej fabule. Rex Fortescue nie należy do ulubionych członków rodziny. Jest równie znienawidzony, co bogaty. A jak każdy milioner, można rzec, działał na schematach - jednym z nich była właśnie poranna herbata... która to pewnego dnia mogła być powodem jego śmierci. Czy tak było naprawdę? A może zatruta została marmolada, którą tylko denat jadł? Owe wydarzenie było zaledwie czubkiem góry lodowej. Niedługo po nim ginie o trzydzieści lat młodsza żona, posądzana wcześniej o bycie mordercą oraz nikomu bliżej nieznana, bardzo nijaka służąca. Lecz to nie koniec tajemnic! Mamy całą rodzinę podejrzanych, w której każdy członek liczy na korzyść majątkową, a wśród nich tego jedynego - mordercę! Kieszeń pełna żyta" to miła lektura, którą z całego serca polecam wszystkim fanom gatunku i nie tylko. Żywy język Agaty Christie, nastawiony głównie na dialogi, sprawia, iż nie sposób od tej książki się oderwać. Jak zawsze zachęcam do czytania i życzę miłej lektury.
,,Dolina szkieletów" Patrick Carman, literatura dziecięca - thriller, wyd. Nasza Księgarnia, 2010, str. 192, tom I
Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj
twój uśmiech czułości pełen i ja tańcząca w twych ramionach
krople deszczu na naszej skórze i we włosach i
stopy pamiętam nasze bose
z zimna drżące wargi i oddech, co rwał się co chwila
dotyk twój waniliowy, tak delikatny, niczym skrzydła motyla
który przysiadł na płatku mej skóry
Pamiętam jak mówiłeś - tyś ma jedyna
jak splatały się nasze dłonie w dotyku lekkim niczym pajęczyna
zapach twój wonny zapamiętałam, co we mnie uderzył jak przypływ
każdą komórką, cząsteczką ciała wchłonęłam go w siebie głęboko
śmiech twój pamiętam, wesoły i pełen słońca
czułe pocałunki, które mi kradłeś za krzewem jaśminu, nie było im końca
ta pora roku to było lato, które tak szybko się skończyło
ta miłość była niczym szept wiatru
rozwiała się niczym mgła, gdy tylko dzień upłynął.
przebiegnę tysiąc dróg
szukając echa twych słów - wróć
obudzę w sobie nadzieję
i w mroku nocy odnajdę swe sny
wbrew przeciwnościom losu
i ludziom złym
nie oprę się deszczom i burzom
nie poddam się choć wiem, że zbraknie mi sił
ma wiara w sens twej miłości
pokaże jak dalej iść
i znajdę cię dnia pewnego
obejmę wezmę w ramiona
do szczęścia nie trzeba mi więcej nic
tylko daj mi szansę
Najpiękniej
wymarzę z pamięci
obrazy złych wspomnień
bym jak najpiękniej mogła
przy tobie
wonne jak pąki róż słowa
ubrać w ozdobne i lśniące jak strumyka tafla na słońcu
jedwabie i tiule
i niczym pajęczyn złote nici zwiążę me dłonie
z ciepłem twych rąk czułych i mocnych
i każdym gestem z gracją z powabem
wielbiła będę oczu twych piękno
i ust czerwonych jak koral powab
gdy skusi mnie szept twych słów waniliowy
i omdlewać z rozkoszy będzie me ciało
i w drżenie nóg wprawiać
zapach twój wonny i jak pierścień oplatać
me zmysły i palce przeplatać przez włosy moje
twa dłoń drżąca
budzę się nagle i oczy otwieram
to tylko sen
wiem, że nie istniejesz
że ciebie nie ma
znajdź mnie
proszę i zabierz ze sobą
do snu krainy
gdzie tylko my śnić będziemy
nasz wspólny sen
Schowam do kieszeni
swoje serce
ukryję je na samym dnie
tak by nikt go nie mógł odnaleźć
i zranić nie zdołał
żadnym ostrym jak nóż słowem
nikomu nie powiem
co się w nim kryje
niech spokój ukoi jego niemy płacz
może pewnego dnia
rany się zagoją
i wyjmę swe serce z kieszeni
otworzę je na oścież jak drzwi
i hen daleko popłynę za marzeniami
i znajdę miłość
co uzdrowi mą duszę
i szczęście rozświetli mą twarz
może kiedyś
ale teraz zamykam oczy
i czekam na sen
Mów do mnie jeszcze...
lubię się czasem wsłuchać w magiczny ton
twego głosu
gdy szepczesz mi do ucha słowa jaśminem pachnące
pełne ciepłych nut
zasłuchana w szemrzących cicho ruchach twych warg malinowych
zamykam oczy otwieram się na dotyk
chłonąc ciebie każdym zmysłem i oddechem każdym
mów do mnie jeszcze...
niech wonne tony twych słów
uderzą we mnie jak przypływ i słodkie wino, co mąci zmysły
uderza do głów
nie szczędź mi proszę czekoladowych magicznych słów
mów do mnie jeszcze...
nim zapadnie noc ukołysz słowami
chcę rozpływać się i czerwienią zalewać
oblekać w pąsy i w zapach róż
włóż mnie między kartki swej książki życia
i chroń jak klejnot najcenniejszy
tyś mi melodią i serca rytmem
tyś mój anioł stróż
,,Sklepik z niespodzianką. Bogusia" Katarzyna Michalak, powieść współczesna - obyczajowa, wyd. Nasza Księgarnia 2011, str. 320
Nie wiem, dlaczego mój wybór padł na to miasteczko. Może spowodowała to sympatyczna nazwa - Pogodna - miejscowości między Kołobrzegiem a Koszalinem, przez którą dziwnym trafem przejeżdżałam? A kto nie chciałby mieszkać w Pogodnej? Może mały, zadbany ryneczek, otoczony przedwojennymi kamieniczkami, a może czarny kot na parapecie okna jednej z nich, okna, w którym widniała odręcznie napisana tabliczka "Do wynajęcia - wiadomość w spożywczym" - sprawiły, że zaparkowałam wynajętego golfa pod kamieniczką, trzasnęłam dziarsko drzwiami i udałam się do wskazanego sklepu dopytać o warunki najmu.
Tego dnia zaczęła się moja wielka przygoda, choć oczywiście nie miałam o tym wtedy pojęcia. - fragment powieści.
Bogusia otwiera w małej nadmorskiej miejscowości sklepik z różnościami - aniołki, akwarelki, porcelanowe figurki zapełnią półki, a oprócz tego dla przyjaciół i gości na stolikach staną talerzyki z domowymi wypiekami i filiżanki z gorącą czekoladą - oto marzenie Bogusi. Sklepik z Niespodzianką i jego urocza właściciela przyciągają najciekawsze osobistości Pogodnej: piękną i humorzastą ,,tap madl'' - Konstancję, energiczną femme fatale - Adelę, zagubioną panią weterynarz - Lidkę, dobrą duszę miasteczka - Stasię... Wkrótce tworzy się krąg kobiet, które smakując na pięterku sernik królewski i aromatyczny napój, dzielą się smutkami i radościami życia. Oprócz barwnych losów mieszkańców Pogodnej autorka gwarantuje wzruszenia, emocje, miłość i nienawiść. Poszukiwanie własnej drogi i własnego miejsca w życiu. Problemy zwyczajne i niezwyczajne. Małe radości i smutki. I oczywiście dużo, dużo słodkości... Pełna ciepła i przyjemna książka, czyta się szybko i lekko. Romantyczna, pełna smaków i zapachów, polecam dla wszystkich wielbicielek czekolady ;) Bo jest w tej książce jej wiele... Lektura pozwoliła mi się odprężyć i zrelaksować, nawet nie wiem kiedy zdążyłam ją przeczytać. Jest to pierwszy tom z serii i z pewnością sięgnę po następne. Polecam gorąco. Książki to miła odskocznia od problemów dnia codziennego, są jak najlepsza terapia ;) Warto czytać do czego jak zawsze zachęcam ;)
e-blogi.pl [Załóż blog!] ![]() |